Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Morderstwo w OrientPośpiechu (część IV)
Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu


Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las*

Zapowiadała się długa noc. Stałem jak ten kołek przed przedziałem Marylci i próbowałem nie zasnąć. W rezerwie była piersiówka, ale małej pojemności. Trzeba było dozować. Uchyliłem okno i zapaliłem papierosa. Nie ma co, obiecywać potrafiłem cuda, ale jak dochodziło do weryfikacji obietnic, okazywało się, że warto trzymać język za zębami, od czasu do czasu.
- Panie, tu nie wolno palić. Gaś pan tego papierosa! – Z zamyślenia wyrwał mnie głos jakiegoś faceta z obsługi pociągu. Spojrzałem leniwie w jego stronę.
- Zlituj się, człowieku. Okno przecież uchylone, nic do środka nie leci. A mnie się nie chce drałować aż za Warsa do palarni.
- Ale zakaz jest.
- A pieprzyć zakaz. Palisz? – Wyciągnąłem w jego kierunku paczkę fajek. Nie wyglądał na przekonanego. – No weźże wyluzuj i zapal – zachęcałem – ktoś ci zabroni?
- No – zawahał się – kierownik składu, na przykład.
- Ta? A gdzie ten kierownik urzęduje?
- W pierwszym przedziale pierwszego wagonu.
- A my, dobry człowieku, gdzie się znajdujemy?
- W piątym wagonie, sypialnym.
- Czyli jakim? – No dobra, brałem go trochę za bardzo pod włos.
- Zamykanym od wewnątrz?
- Dobra odpowiedź. A teraz zluzuj gumkę i się poczęstuj. Jak ktoś będzie otwierał drzwi, zdążymy wyrzucić. – Poczułem się trochę jak za czasów wycieczek szkolnych. Palenie ukradkiem, piersiówka za pazuchą, sentymentalnie, kurwa jego mać.
Facet dał się namówić i sięgnął po papierosa.
- Dzięki, ale to wbrew regulaminowi – podkreślił.
Uśmiechnąłem się tylko.
- To jeszcze, wbrew regulaminowi, masz pan ogień. – Przystawiłem zapalniczkę.
Zaciągnął się z ochotą i wyraźną ulgą, którą zna każdy palacz. Potem zakaszlał potężnie, co również jest znane każdemu palaczowi.
- Pierdolę, człowieku, co to za kopciuchy?
- Dobre, import z zaprzyjaźnionego kraju. Najlepsze na rynku.
- Dobre, jak uderzenie młotkiem w płuca. A co pan tak wystajesz, jak jakaś tyczka, pod tymi drzwiami?
- Obietnica.
Spojrzał z nieudawanym zdziwieniem.
- W gruncie rzeczy to nieistotne dlaczego tu stoję. Opowiedz pan coś o tym pociągu.
- E, robota jak robota. Zasuwa człowiek jak durny przez dwanaście godzin, potem dwunastka wolnego i wracamy tą samą trasą.
To mnie akurat nie obchodziło. Interesował mnie pomysłodawca tego przedsięwzięcia. Nie żebym miał jakiekolwiek podejrzenia czy wątpliwości, zwykła ciekawość. Byłem na wakacjach, a krzyżówki zostały u Marylci. Czymś trzeba było zająć głowę.
- Nie o robotę pytam. Biznes mnie ciekawi.
- Ano, turystyczna linia. Wozimy turystów.
Elokwentny mi się napatoczył. Konwersacja zapewne będzie interesująca. Jak cholera.
- I dużo macie tych turystów?
- Będzie cały pociąg.
Doprawdy?
- I długo pan tu pracujesz?
- Dwa lata. A przed przerwą ojciec pracował prawie dwadzieścia.
- Jaką przerwą?
- No, w działalności interesu. Bo widzisz pan, kiedyś to ten pociąg był dużo bardziej znany niż dzisiaj. Tylko nie każdy mógł się nim zabrać.
- Ograniczone rezerwacje?
- A gdzie tam, ograniczony dostęp. Nie każdy chłystek mógł kupić sobie bilet. Nie sprzedawali ich w kasach.
- Jak nie w kasach, to gdzie?
- Coś panu pokażę.
Zaczął grzebać w grubym portfelu, dość charakterystycznym dla konduktorów. Przerzucał jakieś tam szpargały, paragony czy inne świstki, aż wreszcie wyciągnął trochę pożółkłe zdjęcie.
- O, popatrz pan. – Podał mi fotografię.
Na kolorowym zdjęciu uwieczniono złoty kartonik z napisem OrientPośpiech Nr. 0004. Jakość fotki wskazywała na pochodzenie z wczesnych lat dziewięćdziesiątych.
- Takie bilety kiedyś obowiązywały. Rozumiesz pan, czemu nie było ich w kasach?
- Mafia?
- Biznesmeni – rzucił nieco ironicznie. – Elyty ówczesnego kapitalizmu.
- A wcześniej zapewne zupełnie inne elity?
- Jakbyś pan zgadł.
Ma się ten instynkt. Nic dziwnego, że nie słyszałem wcześniej o tym pociągu. W tamtych czasach zajmowały mnie zupełnie inne rzeczy. Trochę mniej chwalebne niż obecne sprawy. Chociaż… gdzieś, coś delikatnie zastukało. Nie wiedziałem tylko, co takiego.
Kolejarz skończył fajkę. Dogasił sprawnie o metalową framugę i strzelił petem przez okno.
- Dobra, miło się z panem gadało, ale chyba muszę wracać do roboty.
- Gdzie pan lecisz? Wszyscy już chyba grzecznie w łóżeczkach. Słuchaj, kolego, mam propozycję. Chcesz zarobić parę groszy na boku?
- Kto by nie chciał?
- No właśnie. Suszy mnie cholernie. Masz tu pięć dyszek – podałem mu banknot, który szybciutko powędrował do kieszeni. – Ja skoczę do Warsu na piwo. Gdyby szanowna pani z tego przedziału wyszła, wymyśl jakąś głupią historyjkę i po mnie przyleć. Może być?
- Jaką historyjkę?
- No, kurwa, wszystko jedno. Do kibla poszedłem, albo kości rozruszać. A teraz wypuść mnie z wagonu, dobry człowieku, będę za kwadrans.
Trochę niechętnie otworzył drzwi. Umówiliśmy się za piętnaście minut.

Pognałem do baru. Obietnice obietnicami, ale piwo samo się nie wypije.
Za kontuarem stał barman i czyścił szklanki. Restauracyjny był właściwie pusty, poza obsługą zbierającą naczynia i konusem, który przystawiał się do mojej kobiety. No, nie mojej. Ale rozumiecie. Wziąłem kufel i usiadłem obok niego.
- No kogoż my tu mamy. Pan podrywacz – spojrzałem na niego zaczepnie.
- Ja pana znam?
- Osobiście nie, ale zaraz poznasz.
Facet przyjrzał mi się uważnie.
- Zaraz, kojarzę. Pan od tej panienki, z którą tańczyłem?
- Uważaj na słowa. Łatwo mnie sprowokować.
- Proszę wybaczyć, nieczułość zawodowa.
- A jakiż to zawód uprawiasz?
- Pokładowy bawidamek, do usług. Płacą mi za to, żebym krążył po sali i od czasu do czasu zatańczył z którąś z klientek.
- Taki animator?
- Można tak powiedzieć.
Spuściłem trochę z tonu. No dobra, człowiek był w pracy. Za to go winić nie mogłem.
- Dosyć wdzięczna robota.
- Chciałbym. Dzisiaj było spokojnie, ale bywa, że trafię nieszczęśliwie i awantura gotowa.
- Przecież to bez sensu. Po co podchodzić do pań, które ewidentnie są tu z partnerem?
- A to już moja słabość do pięknych kobiet. Zawsze warto próbować, prawda?
- Nie zawsze warto ryzykować. Wiesz, że mogło się to skończyć nieciekawie?
- Co tam, gra warta świeczki.
Uznałem, że w zasadzie facet ma rację. Skoro los pchnął go do takiej roboty, to czemu nie próbować korzystać? No dobrze, awantury nie będzie. Dopiłem piwo.
- Niech ci będzie. Ale następnym razem uważaj, możesz trafić dużo gorzej.
- Groźba?
- Wyjątkowo nie. Szczere ostrzeżenie.
Bo w zasadzie nic do niego nie miałem. Marylcia mogła odmówić, ale chciała mi wcisnąć szpilę. A że nadarzyła się okazja zrobić to przy pomocy konusa, to już nie konusa wina. Rzuciłem mu krótkie pożegnanie i wróciłem do swojego wagonu.

Znajomy kolejarz czekał przy drzwiach.
- Punktualny pan jesteś.
- Długo mnie nie było?
- Pół godziny. Dama nie wychodziła.
- Wybacz, musiałem rozmówić się z jednym z członków obsługi.
Gość parsknął.
- Niech zgadnę, bawidamek?
- W istocie.
- Gęba cała? Różnie z nim bywa.
- Oszczędziłem mu razów.
- Nie warto go tłuc. Facet ubzdurał sobie, że jest jakimś amantem i wszystko mu wolno. Nie jest groźny. Masz pan jeszcze fajki?
Miałem. Stanęliśmy znów przy oknie.
- A powiedz pan, dlaczego pociąg miał przerwę w funkcjonowaniu?
- Historykiem nie jestem, ale coś tam obiło mi się o uszy.
- No to opowiadaj.
- Szczegółów nie znam, ale podobno doszło do jakiegoś nieporozumienia w czasie wycieczki wspominanych biznesmenów.
- Pokłócili się o kasę?
- Nie, nie o kasę. Do tej fuchy szkolił mnie gość, który ponoć obsługiwał tamten kurs. Wszystko szło gładko i sprawnie do stacji w Lublinie. Tam dosiadła się kolejna ekipa. Też gdzieś do Polańczyka jechali czy innej Soliny. Ogólnie tam, gdzie wtedy bawili się bogaci. Początkowo nie było większych problemów. Większych niż zazwyczaj, czyli nawalony dragami nieśmiertelny, czy wzmocniony wódą pan na włościach. Rozumiesz, jest siła i moc, bo są pieniądze – opowiadał.
Rozumiałem, znałem takie towarzystwo. Nieszczególnie sympatyczni ludzie.
- I co dalej?
- Podobno Lubliniaki wpadli do restauracyjnego i zaczęli rozstawiać ludzi po kątach. To nie spodobało się chłopcom ze Stolicy, którzy wcześniej rozstawili po kątach chłopców z Białegostoku, którzy wcześniej rozstawili po kątach chłopców z Ełku, którzy nie mieli kogo rozstawić wcześniej po kątach, bo rozumiesz, Ełk.
- No tak, to logiczne. I co było dalej?
- Nikt nie był do końca pewien co się stało. A właściwie co było iskrą, która zapaliła lont. Za to efekt był niezbyt biznesowy, że się tak wyrażę. Bójka, która się wywiązała nie należała do zwykłych. W ruch poszło wszystko co było pod ręką. Obsługa bała się wyściubiać nosy z kryjówek. Zupełne szaleństwo – zakończył, głęboko zaciągając się papierosem.
Znów coś zakołatało w głowie, tym razem znacznie mocniej i bliżej. Ta awantura była znana wśród kręcących się przy nielegalu. Cholera, coś bardzo próbowało do mnie wrócić, tylko nie mogłem doprecyzować, co. Tyle się przecież w międzyczasie wydarzyło.
- I jak to się skończyło?
- Najgorzej jak tylko mogło.
- Trup?
- Nawet dwa, i jeden zaginiony. Nigdy faceta nie odnaleziono. Nikt też nie wie, kto pierwszy strzelił. Po fakcie jedni obwiniali drugich i z wzajemnością. Ale że byli na urlopach, to jakoś udało się wynegocjować zawieszenie broni w zamian za jakieś ustępstwa handlowe. Uznali, że dwa zgony to aż nadto.
- A ten zaginiony?
- Cholera wie, mówiło się, że to jakiś cyngiel lubelskich. W końcu to oni rozkręcili dym.
- Kojarzysz kto wtedy zginął? Nie z nazwiska, ale z której grupy?
- Nie jestem pewien, chyba stołeczni, a czemu?
A temu, że znów zadzwoniło mi w głowie. Tym razem bardzo dokładnie i bardzo blisko. Przypomniałem sobie. W tamtych czasach miałem kumpla, który robił za kreta. Mundurowy, ale swój chłop. Można było na nim polegać. A każdy dobry detektyw powinien mieć kumpla w służbach. Jednego straciłem w tej strzelaninie. Ja wtedy zaczynałem, a on mnie sporo nauczył. Czyżby to zaginiony był mordercą? I jeśli nikt go nie namierzył, to gdzie można go było szukać? U celu podróży. W Bieszczadach. Bo gdzieżby indziej?
Nad ranem z przedziału wyszła Marylcia. Uroczo rozczochrana podeszła do mnie i się przywitała.
- Dzień dobry, Kapelusz. Jak noc?
- Spokojna, Marylciu, bardzo spokojna. Będziemy mieli trochę dodatkowych atrakcji w czasie urlopu. Wszystko ci opowiem w autobusie z Zagórza. A teraz może skoczymy na kawę?

*No chyba wiadomo, że Tuwim, ale dla porządku ;)

& :szufla

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Peppone
Peppone - Nowy Ruski · 6 lat temu
Czyli przeszłość kolegę Cieciektywa dogania, zgodnie z planem

Ciekaw jestem, na ile frontów pracuje bawidamek. Bo nie wierzę, że tylko na tym jednym etacie.


--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry! Postaw mi kawę na buycoffee.to - teraz można również przez Paypala i Google Pay

pies_kaflowy
pies_kaflowy - Bęcwał Dnia · 6 lat temu

--

pytacze
pytacze - Bojownik · 6 lat temu
Czekam na więcej

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
sekrig - Superbojownik · 6 lat temu
kolejny co myśli że jak pali w uchylonym oknie to do środka nie wlata... a niby taki sprytny ten kapelusz...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
g1azm1 - Bojownik · 6 lat temu
Szluga dał, plus. Przepić nie dał, nieładnie

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
lazyjones - Superbojownik · 6 lat temu

--
Moja opinia może się zmieniać, ale nie fakt, że mam rację.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
dale - Bojownik · 6 lat temu
Detektyw się bawi w najlepsze, a jak tylko wyruszył, to się wędzarnia w Mońkach spaliła

https://bialystok.onet.pl/podlasie-pozar-wedzarni-w-monkach/jgdrf5f

Czyżby nowa sprawa po wakacjach? ;)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
krzisw - Superbojownik · 6 lat temu
jak dla mnie pasuje do klimatu https://www.youtube.com/watch?v=V47Df0vjSYs

canis_lupus
canis_lupus - Superbojownik · 6 lat temu
Coś jak pół odcinka...

--
"I love you Cię" Różyczko...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
wisz-nu - Superbojownik · 6 lat temu
:canis_lupus a to nawet nie ćwierć

--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:canis_lupus, :wisz-nu, robię co mogę

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

canis_lupus
canis_lupus - Superbojownik · 6 lat temu
A nam sie ręce trzęsą!

--
"I love you Cię" Różyczko...
Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Morderstwo w OrientPośpiechu (część IV)
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj