Jako dzieci wyobrażaliśmy sobie, że na równiku, oznaczonym na globusie grubą kreską, musi być jakiś mur, albo chociażby namalowana linia. W Greenwich, gdzie przechodzi południk zerowy faktycznie jest na ziemi oznaczenie miejsca tego podziału. A jak wyglądają granice między płytami tektonicznymi? Czy to też wirtualna granica z namalowaną linią, czy istnieje bardziej namacalne rozgraniczenie?
Islandia położona jest na Grzbiecie Śródatlantyckim, przez jej środek przebiega granica pomiędzy płytami tektonicznymi - euroazjatycką i północnoamerykańską. Na lądzie i w wodzie granica między kontynentami jest bardzo wyraźna i trudno jej nie zauważyć.
Obie płyty nieustannie się od siebie oddalają (ok 22,3 mm rocznie), za tysiące lat Islandia będzie miała postać dwóch wysp oddzielonych morzem.
Ale póki co w niektórych miejscach odległość pomiędzy płytami jest tak mała, że można stanąć jednocześnie na dwóch kontynentach.
W innych rejonach jedna z płyt jest wypiętrzona w postaci ogromnego klifu.
Amatorzy nurkowania mogą zejść pod wodę i zanurzyć się pomiędzy dwie płyty. Znajdą się wtedy na "ziemi niczyjej", na obszarze nie należącym do żadnego kontynentu. Byle tylko nie mieć pecha i nie trafić na trzęsienie ziemi.
Źródło: 1,
2,
3.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą