Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki LX - 500 zł od biednego studenta?!

29 389  
6   30  

Dziś szczególne wydanie. Nie dlatego, że będzie o wojsku, studentach i pokręconym dresie oraz wspomnienie z Helloweenowego Ogniem i Mieczem, ale dlatego że nasz autentykowy wielopaczek kończy dziś 60 odsłon. Przed wami autentykowy 40-latek 20 odsłon później:

Zaczynamy od mocnego uderzenia, a bombardierem jak zwykle Misiek...

misiek666:

Było to roku pamiętnego albo 1992 albo 1993. Zima wtedy była sroga więc sobie sami dopasujcie. Służyłem wtedy na kontrakcie w jednym z warszawskich WKU. Dochrapałem się właśnie stopnia starszego kaprala. Tego dnia miałem służbę z taką jedną mendo-weszką w stopniu plutonowego. Chłopak miał niespełnione marzenia oficerskie i najwyraźniej kompleksy na tym punkcie. Objawiało się to w ten sposób, że wszyscy podoficerowie, chorążowie i oficerowie jeździli po nim jak po burej kobyle, a ten dupek wyżywał się potem na żołnierzach. Mnie nie tykał, bo byłem już na kontrakcie a na dodatek mieszkałem niedaleko i jak to mówią "kolegów miałem".  W WKU mieliśmy od jesieni dwóch młodych żołnierzy. Bardzo sympatyczne chłopaki - jeden mój "ziomal" a drugi z okolic Warszawy. Mendo-weszka miał tego dnia bardzo zły humor bo od rana był czyszczony przez komendanta, zastępcę i swojego przełożonego. Pod wieczór jak już w WKU zostaliśmy sami z żołnierzami chlapnął sobie po kryjomu jakiegoś basa i postanowił trochę porozkazywać. Kazał chłopakom wskoczyć ponownie w moro i stawić się na dole. Na dworze zaczął sypać gęsty śnieg.
Skurwiel kazał chłopakom odśnieżyć tył budynku, czyli parking i zjazd do garażu.
Była to "głupiego robota" bo śnieg nadal sypał więc co koledzy odśnieżyli jedną stronę, druga już była ponownie pokryta świeżym śniegiem. Chłopaki mieli jednak swój honor i postanowili, że nie dadzą ch..wi satysfakcji. Dupek co jakiś czas kazał mi iść sprawdzać "jak się prace posuwają". Wiedział dobrze, że to syzyfowa praca, i że będą tak odśnieżać póki śnieg nie przestanie sypać.
Około północy żal mi się zrobiło chłopaków i poddałem im pomysł. Przystąpili do niego ochoczo. Koło wpół do pierwszej zameldowali pacanowi że "robota wykonana". Mendoweszka trochę zdziwiony wyszedł osobiście sprawdzić. Na podjeździe i parking o dziwo nie było śniegu !!! Asfalt czernił się w świetle nocnych lamp. Łaskawie zgodził się z chłopakami, że "odśnieżyli" i pozwolił im iść spać. Rano przyjechał komendant. Osobiście otworzyłem mu bramę. Zanim zdążyłem ją zamknąć i otworzyć drzwi od garażu samochód komendanta już tam był. Stary wyszedł zdziwiony z samochodu "zaparkowanego" na drzwiach garażu i na dodatek zaraz po wyjściu wywinął orła. Nie przytoczę krótkiej, żołnierskiej wiązanki, którą potem usłyszałem .
Stary zawołał mnie i mówi :
- xxxxxx K...A CO TU SIĘ DZIEJEE !!
- To znaczy co się dzieje Panie Pułkowniku ?
- Przecież tu jest żywy lód pod tą warstwą śniegu !!!!!
- Być może Panie Pułkowniku, chłopcy odśnieżali wczoraj do pierwszej w nocy ...
- Jak to odśnieżali do pierwszej w nocy ???!!!
- Melduję, że z rozkazu plutonowego xxxxxx.
- A jego to poje...ało ??? W nocy ?? Śnieg przecież padał !!!

- Wiem Panie Pułkowniku, też wydawało mi się to dziwne, ale plutonowy się uparł że chce czarny asfalt zobaczyć i zobaczył ...
- Ja go k...a zap.... ja go k...a ... wołaj s...yna !!!!

Nie ważne jak się skończyło dla plutonowego. Podstęp się udał. W nocy kazałem chłopakom otworzyć studzienkę na parkingu, podłączyć węża do kranu w piwnicy i zlać całość ciepłą wodą. Śnieg momentalnie się rozpuścił i spłynął do studzienki. Pozostał czarny, świecący asfalt


Czas teraz na żołnierzyków młodszych:

inter-drukarz:

Kupę lat temu, jeszcze w szkole podstawowej (o rany jakie piękne czasy) bawiłem się w harcerza.
Przyszło lato to wiadomo harcerz jedzie na obóz. Pojechaliśmy w Bieszczady, nie na jakąś akcje ale samotny obóz 76 PSDH, taki wędrowny ze stałą bazą u zaprzyjaźnionego gospodarza.
1 dzień wiadomo kwaterka (nic wspólnego z %) rozbijamy namioty robimy kuchnie itp. itd.
Pech chciał że było gorąco więc połowa latała w butach połowa na bosaka ja należałem do obutych to komendant wysłał nas 3 po dużą suszke na główny maszt stołówki.
Wleźliśmy na górkę znaleźliśmy suszkę, nawet zgrabnie poszło ścięcie no to ją dawaj na dół, a że nie chciała się toczyć to stwierdziłem że musimy obrąbać całe gałęzie. Toporkiem macha kumpel starszy o ileś lat, ja przytrzymuje no i pech siekierka się ślizgła i mnie w nóżkę piz**ła. Patrze na swoją stopę i mówię do bladego kumpla
-"No kur**a ładnie rozjeb**eś mi buta!!"
Ten coraz bladszy pyta czy mnie nie boli?
Dopiero w tym momencie zorientowałem się że coś nie tak, siekierka amputowała mi spory kawałek palca przy nodze.
Powiecie nic śmiesznego??
Dla mnie tak, jak sobie przypomnę jak we dwójkę targaliśmy z góry
siekierkę i nieprzytomnego rębacza
Pozytywną stroną w dniu dzisiejszym są też 2 rzeczy:
Mam o 1 paznokieć mniej do obcinania.
"Rębacz" jest właścicielem Pubu i nie powiem, na maxa wykorzystuje to że do dziś czuje się winny i stawia %...
Tylko że do tej pory męczy mnie jedno:

....po jakiego diabła lazłem tam w sandałach??

Osobnikach nieco mniej użyteczni społecznie. Przed wami studenci i...

azzkikr666:

Dziś w trakcie zajęć na uczelni, jeden prowadzący, nie wiedzieć czemu "poczęstował" nas paroma dygresjami natury przyrodniczo - religijnej, mimo, że uczelnia ma charakter raczej ścisły. Oto jedna z nich:
- Zauważyliście, że w świecie zwierząt najczęściej to właśnie samiec wygląda ładniej? Jak myślicie - dlaczego u ludzi jest na odwrót?? Dlaczego tak to zostało urządzone przez Boga??
Głos z sali:
- ...bo nastąpiła pomyłka!!!

"Faceci w czerni" z naszej parafii

muma:

Msza dla dzieci. Jak to bywa, wikary prosi o to, aby dzieci powiedziały za kogo mamy się modlić.
No więc lecą nieśmiertelne:
- Za dzieci z domów dziecka.
- Za rodziców.
- Za papieża.
W pewnym momencie do mikrofonu dorwało się może 10-letnie dziewczątko i przejęte sapnęło w mikrofon:
- Za ministrantów.
Na to wikary odwrócił się do wszystkich ludzi i krótko skomentował:
- Ooo!!! Pewnie w jednym się kocha!!

Swistak:

Mój znajomy ma w rodzinie kleryka. Owy kleryk, razem ze swoimi pobratymcami z seminarium zostali wysłani pewnego czasu na jakąś tam parafię celem odbycia bliżej mi nieznanych praktyk duszpasterskich.
Cały problem polegał na tym, ze w parafii wiadomo, siedzi proboszcz. A ten konkretny proboszcz miał kota na punkcie swojego kota, o którym to zwierzęciu chodziły już legendy, traktujące o tym, ze kot ma przywileje na plebanii większe niż świeta krowa w Indiach. [ Włażenie na gości, gryzienie, drapanie, i tym podobne, o wyjadaniu gościom z talerzy nie wspominając. ] Oczywiście o żadnej reprymendzie dla kota ze strony proboszcza, a tym bardziej pokrzywdzonych mowy być nie mogło.
No i jako drapanie i gryzienie klerycy dzielnie znosili, to po kilku dniach pchania się kota do ich talerzy, kolesie nie zdzierżyli. Wyczekali na dzień, kiedy to proboszcz udał się "w teren" zostawiając ich i kota samych na plebani.
Wszyscy klerycy [ a bylo ich z 10 ] zamkneli sie z kotem w jadalni, i przez kilka [ !!! ] godzin praktykowali jedną, monotonną scenę:
Wszyscy naraz zegnali się ze słowami "W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świetego", a jeden z nich na "Amen":
Trzask kotu w mordę!

Oczywiście skutek tego był bardzo przewidywalny. Kiedy powróciwszy z terenu, przed wieczorną wieczerzą proboszcz zmawial podlitwe. Na scene znaku krzyża kot zareagował skrajnie agresywnie, rzucając się z pazurami na wlaściciela-proboszcza.

To jeszcze jeden pan w czerni, jeno ten z innej parafii.

Makers:

DIALOG MECZU
- Panie sędzio, przecież nie było spalonego! - krzyknął z ławki rezerwowych w kierunku asystenta sędziego jeden z zawodników Lechii.
- Zamknij się! I tak macie tu dziś w miarę równe sędziowanie - padła odpowiedź.

Skoro było o czarnych, zostańmy już w klimacie kolorów. Teraz czas na niebieskich.

pankracy:

Kumplowi (Andrzej) mojego kolegi (Piotrek) przydarzyła się taka oto historia. Do kolegi przyjechał samochodem Andrzej. Umówili się po prostu że pojadą sobie do miasta. Tak bez potrzeby. Poszli wiec do McDonalda i zjedli po jakimś hamburgerze. Potem Andrzej odwiózł Piotrka, a że Piotrek mieszkał przy ulicy jednokierunkowej, a Andrzejowi nie chciało się jeździć dookoła to zawrócił i pojechał pod prąd. Oczywiście za zakrętem stanęła nasza wspaniała Policja i Andrzeja złapali. Chłopak zaczął się tłumaczyć że musie spieszy i w ogóle, a gliniarzom też się do służbowe czynności nie paliło to niedwuznacznie wyrazili się że chcieliby jakaś nagrodę za przymknięcie oka na jazdę pod prąd. Kwotą tą miało być 50 złotych. Kumpel mówi więc że miał 50, ale u Maca wydał dychę i mówi że ma tylko 40. Policjanci że ok i niech daje. Andrzej już sięgał do kieszeni jak mu się przypomniało że matka dała mu całą stówę na zakupy, głupio mu się zrobiło ale nic. Powiedział Policjantom i zapytał się grzecznie czy by mu nie wydali, a oni w śmiech, ale w końcu wysupłali jakieś drobne ii powiedzieli „Ale za to że nas okłamałeś to wydamy ci 5 dych”. Andrzej otwiera portfel i patrzy a tam rzeczywiście te cztery dychy co miał i powiedział na początku. Powiedział „Ale...” i nie dokończył, bo policjant rozchylił kieszeń i mówi – „wkładaj”. Andrzej znów „ale...” a policjant „no na co czekasz, nie gadaj tyle tylko wkładaj”. No wiec włożył.... 40 złotych, panowie policjanci wydali mu 50 złotych reszty i Andrzej z 10 zł więcej w kieszeni szybko się oddalił w kierunku domu.....

To jeszcze dwa pracowe z innej branży i kończymy nutę służbową, bo przeca weekend jest.

roodney:

Znajomek pracuje w jednym z hipermarketów budowlanych na dziale łazienki. Pewnego pięknego dnia przyszedł klient  i pyta:
- Przepraszam czy ja dostanę u Państwa takie coś ......( po czym kręci ręką tak jakby zakręcał kurek od wanny)
na co kolega lekko zdziwiony:
- Ale co dokładnie??
- No takie coś, wie pan ........ ( nadal robi obrotowy ruch ręką)
W tym momencie kumpel nie wytrzymał i robiąc obrotowe ruchy obiema ręcami pyta:
- Ale takie prawe, czy takie lewe ??

owca:

Klient oddał auto na remont silnika. Wszystko szło ładnie aż do czasu gdy okazało się, że na jedną uszczelkę trzeba poczekać około 2 tygodni. No więc klient czeka, odwiedza nas i coraz bardziej się irytuje. W końcu nadszedł dzień oddania samochodu (uprzedzam że klient wcześniej widział swe auto ze wszystkimi bebechami na wierzchu). Zapłacił, pomarudził że długo, wsiadł do swej bryki, zapala i .......
Wypada z wielkim krzykiem. Epitety takie że sam nie wiedziałem o ich istnieniu, no i kiedy w końcu zrobił przerwę na oddech pytam go co się stało, cóż takiego złego uczyniliśmy.
Na co szanowny klient kwituje:
- K.....a nieroby pie......, żeście ku... czegoś nie włożyli.
Zrobiłem wielkiego karpia i pytam czego? A on, że nie wie, ale świeci mu się kontrolka że czegoś: brak.
Patrzę do środka, rzeczywiście świeci czerwona kontrolka ...BRAKE.

Spuściłem ręczny po czym udałem się w miejsce odosobnienia żeby wykonać wielkiego ROTFL-a

Teraz miejsce proszę dla przyszłych decydentów. Przed wami: Sól naszej ziemi.

plateksniegu:

Historia mojego Maćka, lat 10:
Ostatnio wykryto u niego wadę postawy. Trochę się załamał z tego powodu. Wczoraj wpada jednak do domu uradowany!!
- Byłem na zawodach w bieganiu na 1000 metrów!!!
- I co? Dobiegłeś??
- Wygrałem!! Garbaty i z za krótką nogą , a i tak jestem najszybszy!!!

szopisko:

Jechałem przed chwilą tramwajem. Obok mnie stała 4-ro osobowa rodzinka. Mama, Tata i dwóch małych - 5-6 letnich chłopców. Siedzieli razem i w pewnym momencie Mama - dała im paczkę słonych paluszków. Rzucili się na owe paluszki i jedzą, jedzą.... No i zaczęli się kłócić, że jeden ma więcej i ma dłuższe (te słone paluszki itd.) W końcu jeden zabrał paczkę i powiedział - nigdy Ci już nic nie dam.
Do akcji wkroczył Tata:
- Michał - zawsze się trzeba dzielić, nie można tylko dla siebie. Sebastian jest rok młodszy - daj mu połowę tego co masz i będzie w porządku.
Przyłączyła się jeszcze mama i nacierają na młodego....
Michał się poddał i oddał - chociaż bez entuzjazmu - Sebastianowi połowę słonych paluszków. Łypnął jeszcze z dwa razy na ojca i matkę...
Na następnym przystanku mama wysiadła z Sebastianem, a tata pojechał z drugim synem dalej. Usiedli sobie razem. Tata wziął gazetę i czyta. Mały Michał zaczął dłubać w nosie... i to dość konkretnie - po chwili miał już w swoich paluszkach sporą - jak na 6 latka - kuleczkę z tego co wyjął z nosa....
Kręci i kręci, ugniata, dusi - co jakiś czas wyciąga nowy towar z nosa. Gdy kończył opróżniać druga dziurkę w nosie - spojrzał na niego Tata:
- Co ty wyprawiasz?? Jak się zachowujesz?? Co to ma znaczyć?? Tyle razy Ci powtarzałem żebyś tak nie robił??
Mały przerażony, ale widzę że kręci dalej ową kuleczkę. Tata dalej pyta:
- No i co ty teraz na to?? Tyle ci z mamą powtarzałem....
Mały spojrzał na tatę, spojrzał na kuleczkę. Wyciągnął ręką z kuleczką do taty i pyta:
- Dam Ci pół. Podzielę się.....

Dzieci zaliczone, to teraz czas wziąść na tapetę płeć piękną.

nurek:

Wczoraj mojemu koledze zapodziała się gdzieś komórka. W ramach poszukiwań z telefonu stacjonarnego zadzwonił do koleżanki (powiedzmy Ani), żeby sprawdziła czy nie zostawił jej u niej w domu. Koleżanka powiedziała, że jak tylko wróci do domu, to sprawdzi. Po paru godzinach kolega znalazł komórkę w jakimś zupełnie innym miejscu. Sprawdza, a tam SMS od Ani:
-U mnie w domu niestety jej nie ma

To jeszcze sytuacji garść między płcią piękną i podgatunkiem. :P

pecik:

Autobus PKS gdzieś w Bieszczadach. Na jednym z przystanków do autobusu wsiada małżeństwo z dzieckiem i psem (wilczur). Facet bierze dzieciaka na ręce i od razu wędruje na tył autobusu, kobita trzymając wilczura na smyczy kupuje u kierowcy bilety. Kierowca wydając jej resztę, zerka na psa i pyta:
- A gdzie pies ma kaganiec?
Zakłopotana kobitka:
- Mąż ma
- No to proszę zdjąć mężowi i założyć psu...

misiek666:

Dzisiaj o godzinie 09:37 pojawiła się na tym świecie Matylda. 53 cm i 5300 wagi. Córeczka mojego przyjaciela Piotera.
Dumny Tata pokazuje nam pierwsze zdjęcia latorośli. Na jednym ze zdjęć jego żona konsumuje pierwszy posiłek po porodzie. Pioter kwituje to jednym zdaniem :
- Tradycyjnie jak każda samica po porodzie - matka konsumuje łożysko ...

To jeszcze kontaktowo międzypłciowy... do tego bojowniczy.

black_kitty & Kerie

Więc wracamy sobie w tych niesprzyjających okolicznościach przyrody. Ku pokrzepieniu duszy wymyślamy opcje co zrobimy po powrocie do domu żeby się ogrzać.
Kitty - Jak wrócimy do domu to weźmiemy szybciutko gorący prysznic...
Kerie - Koniecznie...
Kitty - A potem Misiu, wskoczymy do łóżeczka i się pogrzejemy.
Kerie - Oooooo Wyśmienicie Kiciu.
Kitty - Albo jeszcze Kochanie gorąca herbatka.
Kerie - Super.
Kitty (z wielkim podekscytowaniem) - O, jeszcze lepiej, a może kakałko ?
Kerie - Nie, co to, to nie...

Jako że już kończymy powoli, to jeden kawałek o konkurencji...

zofix:

Dzisiaj poszedłem do zsypu wyrzucić śmieci. Trzymałem klucze w łapie i wiadomo co się stało. Wpadły. A śmieci się rozwaliły bo próbowałem łapać klucze w locie, waląc się cielskiem swym do dziurki na śmieci. Schodzę więc do zsypu i nuram się wkurzony w obcych resztkach, gdy nagle ktoś mnie ciągnę za ramię i zapodaje tekst:
- Pan tak się nie spieszy, dogadamy się jakoś. My są tylko dwa...

Dresiarz ze sportowego subaru

misiek666:

Znajomy mojego kumpla nosi się z lekka po dresiarsku. Koleś na brak kasy nie narzeka.
Jeździ sportowym subaru, złote łańcuchy, sygnety, rolex ... jednym słowem dresiarska wyższa klasa .
Kiedyś znacznie przekroczył prędkość i panowie policjanci go zatrzymali. Koleś wysiada z samochodu.
Policjanci informują go o fakcie znacznego przekroczenia prędkości i oprócz punktów wlepiają mandat 500 PLN.
Koleś na to, przystępując z nogi na nogę, mówi :
- Ale Panowie, 500 złotych ?? Od biednego studenta ??
Na co jeden z policjantów :
- Synku. Nie pier.... Czy ty widziałeś się dzisiaj w lustrze ??

...i na sam koniec, absolutne arcydzieło epiki, liryki oraz dramatu.

bigdaddy:

Roku Pańskiego 2003 organizowałem w firmie Halloween Party, na którym serwalim darmowe piwsko i inne specyjały. Konkursy różne organizowawszy, wycinanie dyni zarządziłem. Chłopię jedno dość wątłe, by dynię jak najlepszą przysposobić, prócz wycięcia, szminką od koleżanki z pracy pożyczoną, smarować dynię począł.
By zaprezentować dzieło swe nadobne, nieść je nad głową umyślił, a że krwi mniej już w sobie niż gorzałki posiadał, upuścił łeb ów dyniowy na się i na klepisko. Widząc że asan ów chwiejny, wezwaliśma karocę, by do dworu go na spoczynek zawieźć. Padł asan ów na łoże ubranie ze się zdzierając i na deski rzucąc.
Małżonka jego nadobna, by owemu gwałtu dać koniec, podnosić je poczęła.
Wtedy też wzrok jej bystry padł na szminki owej nieszczęsny ślad, który nie tylko na kołnierzu kontusza, ale i w miejscu mniej politycznym się znajdował.
Wzburzona tedy pyta:
-"Co to k**wa ma znaczyć ch*ju jeden",
Na co bohater nasz hulaniem zmęczony sennym głosem odpowiada:
-"No co, k**wa, dynia."
Ześlijże Panie łaski wszelkie na Waśćkę ową, jako że roztropnością i umiarem zachwyciwszy, męża letko jeno zaprawiła i w okularach ciemnych w listopadzie tydzień jeno chodził.

Jednak zanim tegoroczny listopad nastąpi, 3 Autentykopaki na rozkładzie mamy. Najbliższy już za 7 dni. Nie zapomnijcie o nas.


Oglądany: 29389x | Komentarzy: 30 | Okejek: 6 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało