Nigdy nie wiesz, kiedy ostrze kosy Ponurego jednym precyzyjnym
cięciem pozbawi cię życia. Każdy kolejny dzień ma szansę być
twoim ostatnim. Czasem to jednak twoimi dłońmi pan Śmierć może
posłużyć się, aby wysłać na tamten świat innego człowieka,
tym samym skazując cię na dźwiganie do końca twego żywota
ogromnych wyrzutów sumienia. Przed wami znani artyści, którzy
mniej lub bardziej przypadkiem kogoś zabili.
Sid Vicious
O burzliwym związku
Nancy Spungen oraz basisty Sex Pistols powstało już sporo książek,
a nawet nakręcony został film z Garym Oldmanem w roli uzależnionego
od helupy artysty. 12 października 1978 roku Nancy znaleziona
została martwa w pokoju hotelu na Manhattanie. Sid początkowo upierał się, że ugodzona nożem
dziewczyna „skaleczyła się” przypadkiem – najprawdopodobniej
wywracając się na nóż i kłótnia, która wybuchła między
kochankami parę godzin wcześniej, nie miała z tym nic wspólnego…
Muzyk ostatecznie przyznał się do zadania Spungen ciosu myśliwskim
nożem w brzuch, aczkolwiek zaklinał się przy tym, że jego
zamiarem wcale nie było pozbawienie ukochanej życia.
Muzyk wyszedł z aresztu
za kaucją. Do pierdla jednak nie trafił, bo najzwyczajniej tego nie
dożył. Sid, zgodnie z deklaracją złożoną w jednym z wywiadów,
szybko dołączył do Nancy. Dwukrotnie próbował popełnić
samobójstwo – za każdym jednak razem udało się go uratować.
Artysta trafił nawet na odwyk. Ostatecznie artysta wyzionął ducha
przedawkowując heroinę parę miesięcy po śmierci dziewczyny.
Snoop Dogg
Chociaż Snoop
wygląda na gościa, którego jedynym konfliktem z prawem mogłoby
być ostentacyjne jaranie trawska w miejscach, w których trawska
palić nie wypada, to raper ten miał dość burzliwą młodość.
Był on m.in. członkiem Crips - gangu znanego z brutalnych napadów
i bezwzględnych potyczek z członkami rywalizujących grup
przestępczych. W 1993 roku, czyli rok po premierze swojego
debiutanckiego albumu, artysta prawdopodobnie nakłonił swego
ochroniarza do oddania śmiertelnego strzału w kierunku należącego
do wrogiego gangu Philipa Woldemariama.
Zarówno muzyk, jak i jego
goryl oskarżeni zostali o zabójstwo. Snoop miał kupę szczęścia
– trafił bowiem pod skrzydła Johnny’ego Cochrana –
utalentowanego adwokata, którego klientami było wielu zamożnych,
czarnoskórych celebrytów. Udało mu się udowodnić, że raper i
jego ochroniarz bronili się przed atakiem ze strony Philipa i po
ciągnących się trzy lata procesach obu mężczyzn udało się
wyplątać z kłopotów.
Don King
Legendarny bokserski
promotor, który rozkręcił karierę tak utalentowanych pięściarzy,
jak Mike Tyson, Evander Hollyfield, Oscar de la Hoya czy Andrzej Gołota,
swój pierwszy wielki sukces odniósł organizując legendarną
walkę pomiędzy Muhammadem Alim a George’em Foremanem w Zairze.
Pojedynek ten zapisał się w historii boksu jako „Rumble in the
Jungle”. Zanim jednak Don King zajął się tym biznesem, jako
młody człowiek imał się zajęć niekoniecznie zgodnych z prawem.
Robił finansowe machlojki i organizował nielegalne zakłady
bukmacherskie. Prowadził też swoje kasyno. W 1954 roku zastrzelił
złodzieja, który usiłował okraść ten lokal. Chociaż King
posłał kulkę w plecy bandyty, sąd uznał, że mężczyzna działał
w samoobronie i uniewinnił go.
Trudniej mu było
uniknąć sprawiedliwości 13 lat później, kiedy to w przypływie
szału skatował na śmierć jednego ze swoich pracowników. Żeby
tego było mało, Don usiłował przekupić świadków tego zdarzenia,
a nawet grozić tym, którzy odmówili zeznawania na jego korzyść.
Promotor skazany został na dożywocie, jednak w ostatniej chwili sąd
uznał (z do dziś nie do końca jasnych przyczyn), że King
nieumyślnie doprowadził do śmierci swej ofiary i karę zamieniono
na cztery lata pozbawienia wolności.
Keith Moon
Niepokorny
perkusista The Who znany był ze wielu mocno destrukcyjnych zachowań
oraz regularnego występowania przed publicznością w stanie
permanentnego upodlenia alkoholowego. W 1970 roku muzyk udał się na
imprezę w pewnym klubie znajdującym się w angielskim mieście
Hatfield. Za kółkiem samochodu zasiadł jego ochroniarz –
Neil Boland. Kiedy artysta wychodził z lokalu, jego auto zaatakowała
agresywna banda chuliganów. Boland wysiadł więc z pojazdu i
usiłował opanować sytuację. Napastnicy powalili go na ziemię i
zaczęli nieszczęśnika katować. Wówczas to mocno już pijany
Keith wskoczył za kierownicę i z potężnym impetem… przejechał
po własnym gorylu, zabijając go na miejscu. Mimo że sąd uznał
śmierć Bolanda za efekt nieszczęśliwego wypadku, Moon nie mógł
sobie wybaczyć swojego czynu i podobno często mówił, że po tym,
co uczynił, nie ma prawa żyć.
Johnny Lewis
Lewis znany jest
głównie ze swojej roli w serialu „Synowie Anarchii”, kilku
drugoplanowych występów w kinowych blockbusterach oraz romansowania
z Katy Perry. Ten młody aktor o niewinnym obliczu ma jednak całkiem
sporo za uszami. W 2012 aresztowano go po tym, jak zaatakował
dwóch mężczyzn butelką, a pół roku później złapany został
przez policję podczas próby włamania się do domu pewnej kobiety.
Jeszcze w tym samym roku Johnny wtargnął do domu swojej 81-letniej
sąsiadki, Catherine Davis. Kobieta została przez niego zmasakrowana
silnymi ciosami zadanymi jej w głowę. Z jakiegoś powodu Lewis
zabił też kota staruszki, a następnie przeskoczył przez
ogrodzenie posesji i zaatakował dwóch sąsiadów kobiety. Kiedy ci
stawili opór, mężczyzna wrócił do domu Davis, wspiął się na
dach i… spadł z niego, zabijając się na miejscu.
Wiele wskazuje na
to, że agresja oraz dziwne zachowania Johnny’ego związane były z
urazem głowy, którego aktor doznał podczas wypadku motocyklowego rok wcześniej.
Oliver Stone
Słynny
reżyser Oliver Stone jako młody człowiek służył w
amerykańskiej armii i wysłany został do Wietnamu. W 1968 roku
pluton, do którego należał Oliver, natrafił na ostrzał Wietkongu.
Wywiązała się wymiana ognia, a Stone dostał polecenie schowania
się i niewystawiania nosa.
Mężczyzna czuł jednak, że jeśli
czegoś nie zrobi, to sytuacja może stać się wyjątkowo paskudna.
Zlokalizował więc dziurę w ziemi, z której ktoś strzelał do
jego kompanów i rzucił się biegiem w jej kierunku, po drodze
odbezpieczając granat. Precyzyjnym rzutem skierował pocisk w
kierunku miejsca, gdzie – jak sądził – znajdować się miał
przeciwnik. Chwilę po eksplozji Stone doczołgał się do dziury,
aby upewnić się, czy ukrywający się tam Wietnamczyk na pewno
został unieszkodliwiony. „Kiedy tam zajrzałem, zobaczyłem
młodego człowieka, który był upiornie poturbowany, rozdarty na
kawałki i bardzo martwy. To było miłe uczucie. Widziałem
człowieka, którego zabiłem, co w tej wojnie było rzadkością!”
- wspominał potem reżyser. Jak wiadomo – zabicie kogoś na wojnie „nie liczy się” jako zabójstwo.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą