Menedżerowie dzielą się najdziwniejszymi skargami na pracowników
Ihan
·
22 września 2023
34 857
210
36
„Klient ma zawsze rację” może być jednym z najbardziej niepoprawnych stwierdzeń wszech czasów, obok słynnego stwierdzenia Lorda Kelvina, który powiedział, że „lot maszyną cięższą od powietrza jest niemożliwy”, co zostało obalone kilka lat później. Jeden z internautów był więc ciekawy, jakie były najbardziej szalone rzeczy, jakie menedżerowie kiedykolwiek usłyszeli od klientów lub współpracowników narzekających na swoich kolegów.
Dzisiaj zapoznamy was z działami kwakrów, wpadniemy na żywiołowy koncert do Dallas oraz przyjrzymy się ćwiczeniom niemieckiej straży pożarnej...
Hiram Bingham III był prawdziwym Indianą Jonesem początków XX wieku (i tak de facto pierwowzorem tegoż fikcyjnego bohatera). Ów sympatyczny Amerykanin był naukowcem, odkrywcą i politykiem.
Wsławił się przede wszystkim tym, że 24 lipca 1911 roku odkrył osadę Inków w Machu Picchu.
Przed sławetną wyprawą w Andy Bingham pracował na uniwersytecie Yale.
W czasie I wojny światowej Hiram zaciągnął się do armii amerykańskiej i służył jako pilot. Po powrocie z frontu, jak każdy szanujący się celebryta, rozpoczął karierę w świecie polityki. W listopadzie 1924 roku został wybrany gubernatorem stanu Connecticut. Już miesiąc później stał się senatorem.
Był dwukrotnie żonaty. Ze swoją pierwszą żoną Alfredą Mitchell doczekali się aż siedmiu synów.
Zmarł w 1956 roku, w wieku 80 lat.
Bogalusa to niewielkie miasteczko w parafii Washington w południowo-wschodniej części stanu Luizjana.
W Bogalusie, podobnie jak i w innych miasteczkach mocno rasistowskiej Luizjany, czarni robotnicy również walczyli z systemem klasy przemysłowej. Gdy ich aktywność wzrosła w epoce praw obywatelskich, biali stawiali opór. Lokalni członkowie Ku Klux Klanu zdominowali region, atakując i zastraszając działaczy na rzecz praw obywatelskich w latach sześćdziesiątych. W 1964 roku, gdy działacze na rzecz praw obywatelskich nadal nawoływali do swoich praw konstytucyjnych po przyjęciu przez Kongres w tym samym roku Ustawy o prawach obywatelskich, biali zwiększyli swój opór.
Zdeterminowani do walki o swoje prawa Afroamerykanie założyli pierwszy zbrojny oddział samoobrony, do którego należeli m.in. uzbrojeni weterani z wojny koreańskiej i 2 wś.
Spodziewając się rozruchów w lecie, w lutym 1965 roku policja utworzyła nowe biuro w Bogalusie.
Na początku czerwca 1965 roku nasiliły się napięcia rasowe, gdy pierwsi czarnoskórzy zastępcy szeryfa parafii Washington zostali zaatakowani podczas pełnienia służby w małym miasteczku Varnado, sześć mil na północ od Bogalusy. Klan był oburzony faktem, że biały szeryf Dorman Crowe mianował dwóch czarnych funkcjonariuszy.
Członkowie Klanu otworzyli ogień z czarnego pickupa, mijając zastępców w ich radiowozie. Czarnoskóry zastępca szeryfa Oneal Moore, który prowadził, został postrzelony w głowę i zginął na miejscu. Radiowóz zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Jego partner, Creed Rogers, został trafiony kulą z karabinu w lewe ramię i prawie oślepł na prawe oko, gdy uderzył głową w przednią szybę.
Morderców nigdy nie skazano, a miasteczko Bogalusa stało się areną wielu protestów zarówno białych, jak i czarnoskórych mieszkańców.
W 1780 roku, podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, pułkownik William Washington po raz pierwszy wykorzystał działo kwakrów przeciwko lojalistom, których otoczył wraz ze swoimi żołnierzami w zabarykadowanej stodole niedaleko Camden w Karolinie Południowej. Pułkownik nie posiadając ani jednego „prawdziwego” działa, nakazał stworzyć je z drewna sosnowego poza zasięgiem wzroku lojalistów i wycelować w stodołę, grożąc otwarciem ognia, jeśli się nie poddadzą. Atrapa podziałała niebywale demobilizująco, bowiem lojaliści szybko złożyli broń, nie oddając ani jednego strzału.
Działa kwakrów użyto także kilkukrotnie podczas amerykańskiej wojny secesyjnej. We wrześniu 1861 roku konfederaci ewakuując się z Munson’s Hill w Wirginii, ustawili dwie drewniane kłody i rurę od pieca, czym skutecznie zmylili unionistów, którzy wzięli je za działa Parrotta.
Japońska Armia Czerwona była organizacją terrorystyczną, której nadrzędnym celem było obalenie japońskiego rządu i monarchii. W związku z brakiem możliwości realizacji tak daleko idących celów grupa skupiła się na sprawie niepodległości... Palestyny. W tym celu nawiązali nawet kontakty z prężnie działającym wówczas Ludowym Frontem Wyzwolenia Palestyny, którzy wspierali ich finansowo i zapewniali im schronienie.
Grupa z Kraju Kwitnącej Wiśni działała głównie poza granicami swojego kraju, nie przebierała w środkach i za nic miała ludzkie życie. W 1972 roku w porcie lotniczym Ben Guriona w Izraelu w ataku zginęło 28 osób, w tym też dwójka terrorystów. W lipcu 1973 roku brali udział w porwaniu samolotu Japan Airlines. W 1974 roku wysadzili magazyn ropy naftowej w Singapurze i zajęli ambasadę francuską w Hadze.
W sierpniu 1975 roku terroryści zajęli konsulat USA w Kuala Lumpur, gdzie wzięli 52 zakładników. Ekstremistom udało się wymusić uwolnienie pięciu bojowników przebywających w japońskich więzieniach. Po okupacji konsulatu napastnicy wraz z uwolnionymi towarzyszami udali się samolotem do Libii, gdzie znaleźli schronienie.
W późniejszych latach członkowie JRA atakowali także m.in. w Dżakarcie, w Rzymie, Neapolu i Madrycie.
Szacuje się, że w szczytowym okresie działalności grupa liczyła od 30 do 40 członków. W drugiej połowie lat 90. XX wieku organizacja uległa niemal całkowitemu rozbiciu, a większość jej liderów została schwytana i osadzona w więzieniach. Terroryści, którym udało się uniknąć aresztowania, ukryli się w Korei Północnej.
W kwietniu 2001 roku Japońska Armia Czerwona zadeklarowała samorozwiązanie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą