Rozwinięty kwiat męski znalazłszy się w sąsiedztwie kwiatu żeńskiego dąży do jednej zasadniczej rzeczy: aby umieścić swój pręcik w jamce, czemu zwykle kwiat żeński pozornie opiera się, przynajmniej na początku. Nauka udowodniła że w ciągu wieków ewolucja kwiatów męskich przeszła od czysto mechanicznych środków perswazji u kwiatów jaskiniowych do wysublimowanych substancji chemicznych dzisiaj. Kwiaty żeńskie zawsze silnie reagowały na krystaliczną postać węgla C12, kryształy Al2O3 zanieczyszczone jonami Cr, czy też czysty metal Au. Stopy Au, zwłaszcza o niższej zawartości, działały mniej skutecznie, podobnie jak Ag.
Z powodu trudności w dostępie do wyżej wspomnianych substancji, kwiaty męskie w toku ewolucji zmuszone były do przejścia na perswazję chemiczną. Kwiat męski w historii wieków zawsze sprawnie potrafił zdobyć najbardziej popularną substancję perswazyjną C2H5OH drogą wymiany czy nawet w desperacji uruchamiając produkcję własną, często nawet w świetle księżyca. Natomiast dzisiejsze kwiaty ewoluowały do znacznie bardziej skomplikowanego arsenału chemikaliów czy to zapachowych czy odurzających wprost.
Jednakże nawet do dzisiaj pozostał niezawodny środek (niestety, w mocno zdegenerowanej formie i dostępny jedynie dla minimalnego procentu kwiatów męskich, zwykle starszych, o pogrubionej części środkowej), znany żargonowo wśród ogrodników jako tzw. “gruby portfel”. Regułą jest że im młodszy i ładniejszy kwiat żeński, tym silniej reaguje na przyciąganie tegoż. Ale jednocześnie botanicy zaobserwowali charakterystyczne zjawisko okresowej wymiany kwiatów żeńskich przez posiadające “gruby portfel” kwiaty męskie, regułą jest że na coraz to młodsze egzemplarze. Dociekliwi badacze odkryli także, że w toku niejakiej degeneracji ewolucyjnej powstały ciekawe odmiany kwiatów żeńskich reagujące wystarczająco na bodźce typu “fura” czy “chata”, z czego korzysta znaczna część populacji młodszych kwiatów męskich.
Umiejętnie odurzony kwiat żeński (niezależnie czy kombinacją C-Au-C2H5OH czy innym zestawem substancji chemicznych) chętnie rozewrze swe płatki aby wpuścić pręcik do jamki. Jakkolwiek oprócz spowodowania odurzenia ze strony kwiatu męskiego wymagane jest zwykle kilka dodatkowych czynności wstępnych, wiele kwiatów męskich, zwłaszcza młodszych, opuszcza je w pośpiechu, dążąc do czynności właściwej. Jest to jeden z podstawowych błędów ogrodnika-amatora, który zwykle uchodzi płazem tylko przy znacznym przedawkowaniu chemicznym. Niestety, konsekwencją takiego przedawkowania jest szary wygląd obu kwiatów następnego ranka, skłonność do opadania łodyg, płatków oraz pręcika, wypuszczanie kolorowych wydzielin przez kwiaty, etc.
Właściwie zapoczątkowany proces wstępny skutkuje w bezproblemowym wniknięciu pręcika do jamki. W tym momencie kwiat męski doznaje wibracji o skokowo powiększającej się amplitudzie i częstotliwości. Wibracje te stopniowo przejmuje także kwiat żeński i w rezultacie oba kwiaty kończą gwałtownymi ruchami płatków, aplikacją pyłku i obopólną satysfakcją. O ile kwiat męski w czasie tej czynności zwykle mruczy w niskich zakresach częstotliwości, o tyle kwiat żeński zwykle zaczyna na częstotliwościach niskich (155 Hz) a kończy na ultradźwiękach. Doświadczeni ogrodnicy zaobserwowali proporcjonalną relację: im żeński kwiat głośniejszy w czasie aplikacji, tym bardziej udaje. Proces ten był wielokrotnie filmowany dla potrzeb ogrodnictwa i jest w większości dostępny w Internecie, nawet w amatorskich nagraniach, z których zwykle korzysta spragniona botanicznej wiedzy młodzież.
Uwaga: Przy korzystaniu z amatorskich nagrań należy zwrócić uwagę na nie zawsze zgodne z klasyczną teorią ogrodniczą (i polską racją stanu egzekwowaną przez Rząd) przekazanie pyłku. Rozpowszechniły się aplikacje do otworów dźwiękowych górnych (tu przykładem służy lilia francuska oznaczona katalogowym numerem 69) oraz aplikacje do otworów dźwiękowych dolnych (uczeni podejrzewają że odmianę tą preferuje robiąca wiele hałasu odmiana męskich kwiatów o ukrytej niejakiej skłonności do samych siebie). Paradoksem jest, że ponieważ kwiaty żeńskie nie mają absolutnie żadnej satysfakcji przy aplikacji pyłku do otworu dolnego, więc muszą udawać podwójnie, o czym doskonale wiedzą doświadczeni w poszukiwaniach Punktu G ogrodnicy, patrz poniżej.
Do legend wśród botaników przeszły już relacje o odkryciu Punktu G u kwiatu żeńskiego. Jako że jak już wspomnieliśmy jest to legenda, wnioskujemy więc że punkt ten po prostu nie istnieje. Natomiast po uważnych poszukiwaniach znaleźć możemy w górnej części jamki inny, niemniej ważny punkt, którego drażnienie jakąkolwiek metodą przez kwiat męski powoduje wspomniany powyżej zdumiewający efekt zmian w częstotliwości dźwiękowej kwiatu żeńskiego. Jest to określany w polskiej terminologii naukowej Punkt Ł, o którym zwykle zapominają młodzi odkrywcy.
Współczesne kwiaty żeńskie zwykle dość chętnie poddają się eksperymentom w celu poszukiwania czy to Punktu G czy też punktu Ł, z czego korzysta znaczna rzesza profesjonalnych badaczy oraz botaników-amatorów. Łatwa dostępność różnorakich odmian materiału do badań zachęca badaczy do intensywnej uprawy seksu nie bacząc na porę roku czy też nakazane kościelne okresy postów.
W następnym odcinku rzucimy pobieżnie okiem na rys historyczny uprawy seksu.
--
No good deed goes unpunished...