Rzeczywiście miasto jak wymarłe kontrast między starym a nowym to jest dokładnie to, co w Warszawie mnie najbardziej uderzyło.

Byłam dwa lata temu w wakacje na dwa dni, spadkobierca prosił, chciał pojechać, "bo to przecież nasza stolica, mamo!".

Wszędzie chodziliśmy pieszo. Trafiliśmy piękną pogodę, szkoda było tracić widoków i atmosfery. Jednego dnia ponad 20 km. Śródmieście, Stare Miasto, Filtry, Ujazdów, Praga. Co chwilę przystawaliśmy i czytaliśmy napisy z tablic na budynkach. Młody zachwycony.

No i Centrum Nauki Kopernik - obowiązkowy punkt programu stare z nowym...

Wstyd się przyznać, ale w CeeNKu jeszcze nie byłem Ale w sumie to nic dziwnego w moim przypadku. Wolę się zapchać pod jakiś most i oglądać street art


Albo zajrzeć w miejsce, w które kiedyś po prostu się nie chodziło. Chyba że ktoś miał ochotę na spacer po używanych szprycach, to tak. To było idealne miejsce do takich rozrywek


Albo podziwiać skyline z Górki Szczęśliwickiej


Ale kiedyś się do centrum nauki wybiorę. Na pewno

Do Centrum poszłam niby ze względu na dziecko, ale byłam kilka lat wcześniej też i to było fascynujące doświadczenie; spadkobierca był przeszczęśliwy, nie zliczę, ile razy dziękował za to, że poszliśmy

Ma obiecane, że tam wrócimy, w te wakacje z przyczyn oczywistych nie wyszło, ale nie tracimy nadziei

Zdjęcia super, fajne klimaty

No to trzymam kciuki za realizację planów Daj znać jeśli będą widoki na tę wycieczkę. Jeżeli zechcecie zobaczyć dodatkowo coś mniej oczywistego, pomyślimy nad czymś ciekawym

nie omieszkam

+10 i leje deszcz, cóż za piękna pogoda na koniec roku

o ja jebię, co za emocje, Krzysiek Ratajski w ćwierćfinale mistrzostw świata w darta

Potwierdzam jedno i drugie


wieczór

A to napawa pewną radością, że zebrałem kiedyś łomot od ćwierćfinalisty MŚ

dostać bęcki od takiej postaci to wręcz nobilitacja

Kurczę, słońce wyszło, aż dziwnie dla zachowania równowagi rano skrobanko szyby przedniej było; jeszcze mnie w konia zrobiła, bo byłam pewna, że - tak jak na bocznych - jest na niej tylko rosa

Miłe wspomnienie czasów, kiedy szlajałem się po różnych spelunach i ciapałem namiętnie w tarczę

Było ciapać dalej, może też byś się na jakiś ćwierćfinał załapał

:bajgiel, w pewnym momencie granie przestało być zabawą i zapewniało więcej stresu i nerwów niż przyjemności, to przestałem

I tak trzeba żyć!

Kurwa, debile napierdalają petardami jak nienormalni, aż mi jeden kot wlazł pod wannę, a drugi tuli się z przerażeniem albo biega po całym domu z wielkim ogonem a dopiero 15:30

14:30 była, coś mi się rymsło

U mnie też dawno już strzelają. Moja psinka tak już dygocze, że wprawia futrynę/stolik/czyprzyczymakuratsiedzi w wibracje

Pewnie znowu północ spędzi w łazience, dysząc i trzęsąc się

Najlepszego, kochani. Oby 2021 był mniej zjebany

oby, oby, nie chcę, żeby to zabrzmiało jak wyzwanie, ale poprzeczka jest zawieszona nieprzesadnie wysoko

to nie powinno być trudne

Szczęśliwego

No nie, to raczej nie jest wyzwanie

Nie wiem, jak u Was, ale u mnie jakoś póki co wielkiej różnicy nie ma pomiędzy 2020 a 2021

Pomijając fakt, że czuję się, jakby dziś była niedziela, a nie sobota

Hm, zmieniło się. W ubiegłym roku strzelanie fajerwerkami trwało kilka godzin, w tym roku? 00:20 kończyła się kanonada, o pierwszej w nocy była już absolutna cisza tylko od czasu do czasu jakieś niedobitki strzelały Ogromna różnica była wczoraj, w ubiegłych latach pierwszego stycznia strzelali w opór, wczoraj? Cichuteńko I to jest dobre

u mnie nadal co jakiś czas pojedyncze wypierdki słychać z różnych stron

Kij im w... oko

:bajgiel, coś tam od czasu do czasu gdzieś strzeli, ale jak gra Legia to częściej walą hukowe niż teraz fajerwerki Poziom hałasu nie interesuje już kocic i sobie spokojnie leniuchują jak zwykle

Nie czaję tych kibicowskich (czy kibolskich) namiętności do petard hukowych czy dymnych - byłam kiedyś na meczu i jak poodpalali te dymy, to trzeba było grę przerwać, bo nic nie było widać

Też nie czaję, ale się przyzwyczaiłem

Cześć psotnice i samce tychże
A apropo darta, jak kiedyś po zlociku niedopici wylądujemy u mnie na Bemowie, wisi taka maszynka już 20 lat i dalej działa. Raz ją tylko rozbierałem bo złamany czubek wpadł za głęboko i zwierał. Ściana szpachlowana i malowana już nieraz, nie sami wszak ćwierćfinaliści grywali, ich partnerki również, nie zawsze zawodnicy przeszliby też kontrolę dopingową. Takie życie

Ja w domu powiesiłem sizalową tarczę kilka lat temu (do lotek ze stalowymi końcówkami), nie chcesz wiedzieć jak wygląda ściana w okolicach podwójnej 16 i ósemki

coś ta zimowa bestia z Syberii, o której tak trąbią, wyjątkowo deszczowa dzisiaj