ale mówimy o kwiatku? Bo dowiedziałam się ostatnio, że jest taki
Mówię wam. Gorsze od kontroli PIP są niezdecydowane larwy, które chcą rzeczy, o których pojęcia nie mają. Mówię o mojej kadrówce, która zażądała dokumentów. Strasznej ilości. Strasznej, strasznej. A jak zaczęłam dopytywać, to wyszło, że nie jest źle. Tak dla porównania - gdybym miała przygotować to o co prosiła to siedziałabym nad tym tydzień. Ale tak nawet bez przerwę na kawę. A jak dopytałam, to zmieszczę się w jednym dniu. Z dwoma przerwami. Jestem z siebie dumna