Miałem lecieć do Kanady na trening do gościa, który jest najlepszym specem na pierniczonym świecie. To ostatni dzwonek, bo z końcem roku odchodzi na emeryturę i więcej szkoleń nie będzie. Ze względu na niskie ceny ropy i święto z okazji odejścia na emeryturę, cena była jak dla brata. Poważnie - połowa ceny rynkowej. Ale niestety, mój szef, jak zwykle, pojęcia zielonego nie ma co robię, więc ma moje szkolenie w dupie. Się dupsko wołowe przekona co robię jak odejdę
A z wkurwienia właśnie robię update swojego CV, więc (co daj Boże) może się kutas przekona szybciej niż myśli
BTW Mój szef (o czym nie wiecie, bo zawsze pisałem w formie męskiej), to tak na prawdę kobieta jest, ale ma ryj jak Steven Seagal, więc pieszczotliwie nazywam ją Steven. A że zwracając się do kogoś bezpośrednio w angielskim płeć nie istnieje, to jest mi mimo wszytko przyjemniej mówić do niej you, myśląc wciąż Steven