Ale Antoś dobry ziom, z resztą sami zobaczcie, że poczciwina
Do dupy. Cały świat do dupy. Duduś nie mógł ścierpieć nowego zadania. Och, już ja wam zatańczę w następnej opowieści. Krew będzie lała się z podrzynanych gardeł niewinnych dziewic, artretyzm spadnie na władców w sile wieku i pełni zdrowia. Niebo pokryje się szkarłatnymi chmurami, a słone deszcze zniszczą każde źdźbło zboża wyższe nad trzy centymetry. Tylko najpierw napiszę o tej rozklekotanej chałupie.
Plan zemsty literackiej należało jednak odłożyć na termin późniejszy. Powierzone zadanie Duduś rozpoczął od księgowości. Tyle dobrego, że delegacyjna stawka w zestawieniu z wymaganiami akomodacyjnymi zostawiała Dudusiowi spore pole do manewrowania trunkami. Wiadomo wszak nie od dziś, że języki najlepiej rozwiązuje butelczyna. A Duduś chciał języki rozwiązać możliwie szybko i wrócić do swoich ukochanych czterech ścian. Uporawszy się z biurokracją, co jak zwykle obfitowało w wielokrotnie powtarzane zdanie „tylko pamiętaj o wszystkich rachunkach i fakturach, bo nie rozliczymy delegacji”, Duduś udał się do biblioteki. Warto było ustalić, w jakim kierunku trzeba się udać, by tę parszywą chatę odnaleźć. Biblioteka to jedno z niewielu miejsc, w których nasz literat czuł się naprawdę dobrze. Cisza, spokój i wszechobecne książki dawały mu ukojenie. No i był tam jeszcze Antoś Chomik. Wieloletni druh Dudusia prawie nigdy nie opuszczał swojego przybytku. Mieszkał na bibliotecznym zapleczu, gdzie do życia wystarczała mu skromna kawalerka. Wyryte na framudze hasło „Mój jest ten kawałek podłogi” wzięte ze starego przeboju oddawało atmosferę miejsca.
- Duduś, łazjo serdeczna, co cię sprowadza w moje skromne progi? – przywitał przyjaciela bibliotekarz – kogo dzisiaj mordujemy? Słowiańskie bóstwa będą się mściły? Nordycy gwałcą, palą, zabijają i grabią, niekoniecznie w tej kolejności? Hetycki Jarri znów zsyła jakąś zarazę? Coś taki pochmurny?
- a cześć stara pierdoło – odwzajemnił uprzejmość Pisarz – gówno w trawie, że tak to ujmę. Prawdopodobnie tym razem całkowicie obejdę się bez trupów, niestety. Chaty szukam, kumplu. Takiej, która przewija się w wielu podaniach, krąży w ludowych opowieściach, rozumiesz, czysty folklor.
- podpadłeś naczelnemu?
- najwyraźniej mój związek z jego córką rodzi pewne niedogodności – Duduś wyszczerzył zęby – mam jechać gdzieś w cholerę w teren, jak jakiś niedojda reporter, wyrzeźbić opowieść i porobić zdjęcia. Rozumiesz? Ja mam jechać w teren. Nieporozumienie zakrawające o skandal. Ja – pisarz artysta, który chciałby puszczać wodze fantazji…
- Duduś – przerwał nadchodzącą tyradę Antoś.
- Tak?
- Mnie tych pierdół nie musisz opowiadać.
- Wybacz, poniosło mnie.
- Na szczęście zdążyłem.
- Taa – Duduś wrócił na ziemię - ale do rzeczy. Masz coś takiego? Punktu zaczepienia szukam. Ozłocę Cię jeśli znajdziesz mi materiały, dzięki którym będę mógł zostać na miejscu.
- Coś o zdjęciach mówiłeś?
- To można w weekend załatwić, gdybym miał jechać w teren szukać źródeł, to minimum miesiąc z głowy. Ratuj przyjacielu, bo wiesz, że słońca nie znoszę, a deszczu nie trawię.
- Coś poradzimy, od czego masz swojego wiernego Chomika – Antoś mrugnął okiem – pomyślmy. Dom to ciepło, bezpieczeństwo, rodzina, wspólnota.
- Ciągnij to dalej, a zwymiotuję.
- Mogę Ci nie pomagać – obruszył się Antoni.
- Nie bocz się, wiesz, że mam alergię na dobro w czystej postaci – usprawiedliwił się literat.
- A mógłbyś czasem pochylić się nad pięknem świata.
- Aha, i zaraz kopa w nadstawiony tyłek zarobić. Dziękuję, postoję. Słuchaj, może jakiś dom czarownicy wzięlibyśmy na warsztat? Ciemne rytuały, dziwne znaki runiczne, nieznane zapachy i mroczne zaklęcia? - Dudusiowa wyobraźnia powoli zaczynała rozpędzać swoje tryby – Jeszcze lepiej, znachorka. To będzie idealne. Z nimi zawsze wiązały się jakieś tajemnice. Może nawet uda się przepchnąć coś okultystycznego?
- Znachorka, powiadasz. Chyba nie o to prosił Cię naczelny?
- A czort z nim, jakoś się wybronię. Szukamy chaty znachorki, która obrosła w jakieś legendy.
Antoś zaczął przerzucać w myślach katalog swojego królestwa. Bóstwa. Sekcja pierwsza, rzędy od jeden do piętnaście. Bóstwa mniejsze. Sekcja druga, rzędy od szesnastego do dwudziestego piątego. Demony, anioły, herosi to nie, smoki i księżniczki – praktyczne poradniki dla zainteresowanych stron, to też nie, choć sekcja ciekawa. Zabobony, o, to już jest jakiś trop.
- Duduś, poczekaj na mnie chwilę, mam chyba to czego szukamy.
Antoś udał się między regały, które nazywał ścianami tajemnic. Wysokie na trzy metry, sprawiające wrażenie niekończących się rzędów książek i ksiąg, mogły pochłonąć go na długie miesiące. Uwielbiał swój świat, a Duduś był jednym z niewielu, którzy mieli całkowity dostęp do tej skarbnicy wiedzy. Niekiedy we dwóch siadali nad starymi drukami w piątkowe popołudnie, by w niedzielny wieczór stwierdzić, że nieco zgłodnieli, ale przynajmniej wiadomo wreszcie, gdzie szukać tajemnicy opuszczonej skandynawskiej wioski, czy złotych naczyń wydobytych gdzieś na południu Europy. Bawili się jak detektywi, a Antoś zwykł mawiać „to wszystko jest zapisane w książkach, musimy tylko znaleźć odpowiednią stronę”.