Po tym jak w zeszłym roku szpital zrobił ze mnie w 1/17 cyborga zastępując większą cześć metalem w grudniu to się zje... Zepsuło o czym dopiero się dowiedziałem w marcu. Endoproteza biodra wyskoczyła z panewki. I tak jeżdżę sobie od marca majac nadzieję, że zreperują to.
22 marca nie miał czasu rozmawiać i przejechać 11 kwietnia.
11 kwietnia pogadał, zamówił nowe bioderko i zapowiedział żeby 25 przyjechać.
25 kwietnia widząc mnie na korytarzu "ja go nie przyjmę, nie mam łóżek. Przyjechać 9 maja."
9 maja "panewki jeszcze nie ma, będzie na 18 przyjedź 19 maja przyjmą Cię i będziesz leżał tak długi jak trzeba"
19 maja - przyjęli mnie z zaznaczeniem "36 w kolejce". Przez weekend przeczytałem 2 tomy Chłopców Ćwieka i Nigdziebądź. W pn na obchodzie "czekać". Ok, leżeć mam tak długo jak trzeba.
23 maja na obchodzie prosi mnie do siebie i daje wypis. Za dużo zabiegów, 12 czerwca mnie zrobi, 8 czerwca przyjmą. Znając życie mówię "pójdę do domu, wrócę a tu łóżka dla mnie nie będzie". Nie, u oddziałowego zostawił pilne skierowanie na oddział i "zoperujemy Cię przed wszystkimi".
Wczoraj przyjęcie na oddział, nawet nic nie mówi. Ok rano z nim na obchodzie pogadam. W nocy o 21 dyżurny przychodzi totalnie bez wiedzy na mój temat (wystarczy wpisać nazwisko w Pc by wiedzieć wszystko na temat zabiegów jakie były robione i ile razy mnie odsyłali. ) Pokazuje zdjęcie z marca i mówię "doktor (ordynator oddziału) zapowiedział zabieg na poniedziałek, a zdjecie dość stare więc to może wyglądać gorzej biorąc pod uwagę jak boli" "To zrobimy nowe". Fajnie. Do 23 czekałem, potem spać.
Dzisiaj rano dostaję skierowanie na rtg i idę. Obchód mnie omija więc ide do lekarskiego zapytać co i jak ze mną. Nic nie wiedzą, do swojego doktora. Nie ma go. Wracam coś zjeść i ide czatować. Idzie w operacyjnych ciuchach, podirytowany. Mówię czemu nie byłem w łóżku "a ja operowałem" no ok, ale co ze mną? "Mam 29 chorych i muszę robić po kolei kurwa". Fajnie, znów na końcu kolejki i chyba nic od 23 nie ruszyło albo przybyło. Jak we wtorek znów mnie wyśle do domu to...
Dodatkowe smaczki: do szpitala mam 300km w jedną stronę więc każdy przyjazd by wrócić bez niczego to kasa i czas w dupę (3 telefony kontaktowe by powiadomić o braku miejsca/części to za mało)
- żaden inny lekarz mi tego nie zrobi bo się boją
- ponieważ to sobie lata luźno w udzie i uciska wszystko może doprowadzić do zniszczeń a wtedy mogę się pożegnać z nogą - tak, w tej sytuacji będzie to błąd w sztuce lekarskiej bo wiedzieli o tym i nic w tej kwesti nie robili
Jedyny plus: dogtor ordynator jest normalnym człowiekiem mimo wszystko o też dostaję kurw... Wścieklizny na cały ten syf k bajzel z jedną salą operacyjną na 5 oddziałów.
22 marca nie miał czasu rozmawiać i przejechać 11 kwietnia.
11 kwietnia pogadał, zamówił nowe bioderko i zapowiedział żeby 25 przyjechać.
25 kwietnia widząc mnie na korytarzu "ja go nie przyjmę, nie mam łóżek. Przyjechać 9 maja."
9 maja "panewki jeszcze nie ma, będzie na 18 przyjedź 19 maja przyjmą Cię i będziesz leżał tak długi jak trzeba"
19 maja - przyjęli mnie z zaznaczeniem "36 w kolejce". Przez weekend przeczytałem 2 tomy Chłopców Ćwieka i Nigdziebądź. W pn na obchodzie "czekać". Ok, leżeć mam tak długo jak trzeba.
23 maja na obchodzie prosi mnie do siebie i daje wypis. Za dużo zabiegów, 12 czerwca mnie zrobi, 8 czerwca przyjmą. Znając życie mówię "pójdę do domu, wrócę a tu łóżka dla mnie nie będzie". Nie, u oddziałowego zostawił pilne skierowanie na oddział i "zoperujemy Cię przed wszystkimi".
Wczoraj przyjęcie na oddział, nawet nic nie mówi. Ok rano z nim na obchodzie pogadam. W nocy o 21 dyżurny przychodzi totalnie bez wiedzy na mój temat (wystarczy wpisać nazwisko w Pc by wiedzieć wszystko na temat zabiegów jakie były robione i ile razy mnie odsyłali. ) Pokazuje zdjęcie z marca i mówię "doktor (ordynator oddziału) zapowiedział zabieg na poniedziałek, a zdjecie dość stare więc to może wyglądać gorzej biorąc pod uwagę jak boli" "To zrobimy nowe". Fajnie. Do 23 czekałem, potem spać.
Dzisiaj rano dostaję skierowanie na rtg i idę. Obchód mnie omija więc ide do lekarskiego zapytać co i jak ze mną. Nic nie wiedzą, do swojego doktora. Nie ma go. Wracam coś zjeść i ide czatować. Idzie w operacyjnych ciuchach, podirytowany. Mówię czemu nie byłem w łóżku "a ja operowałem" no ok, ale co ze mną? "Mam 29 chorych i muszę robić po kolei kurwa". Fajnie, znów na końcu kolejki i chyba nic od 23 nie ruszyło albo przybyło. Jak we wtorek znów mnie wyśle do domu to...
Dodatkowe smaczki: do szpitala mam 300km w jedną stronę więc każdy przyjazd by wrócić bez niczego to kasa i czas w dupę (3 telefony kontaktowe by powiadomić o braku miejsca/części to za mało)
- żaden inny lekarz mi tego nie zrobi bo się boją
- ponieważ to sobie lata luźno w udzie i uciska wszystko może doprowadzić do zniszczeń a wtedy mogę się pożegnać z nogą - tak, w tej sytuacji będzie to błąd w sztuce lekarskiej bo wiedzieli o tym i nic w tej kwesti nie robili
Jedyny plus: dogtor ordynator jest normalnym człowiekiem mimo wszystko o też dostaję kurw... Wścieklizny na cały ten syf k bajzel z jedną salą operacyjną na 5 oddziałów.